W realizacjach telewizyjnych, studyjnych i teatralnych często spotykamy się z sytuacją konieczności nagrywania dźwięku z mikrofonów, które powinny być jak najmniejsze i w zasadzie wyklucza to typowe urządzenia reporterskie trzymane w dłoni. W sukurs takim problemom przychodzą mikrofony Lavalier, nazywane tak od francuskiego zwrotu oznaczającego klips, wisiorek na szyi. Pierwsze mikrofony tego typu pojawiły się jeszcze w latach czterdziestych XX wieku, ale były ciężkie, skomplikowane i duże. Obecne są ich całkowitym przeciwieństwem. To najczęściej niezwykle lekkie i małe rejestratory, przypięte klipsem do ubrania na wysokości klatki piersiowej bądź kołnierza, ewentualnie za pomocą elastycznego pałąka na karku z wyprowadzonym chwytem mikrofonu w okolice ust. Mikrofony przekazują następnie – najczęściej – sygnał do nadajnika umieszczonego na pasku lub w kieszeni, chociaż obecne rozwiązania potrafią już nadawać dźwięk bezpośrednio do konsolet mikserskich. Lavalier ma doskonały stosunek szumu do sygnału i jest niezastąpiony gdy realizuje się zadania z użyciem rąk. Przy czym są to urządzenia relatywnie niedrogie – doskonały, nagłowny Sennheisner renomowanej serii HSP to wydatek rzędu dwóch i pół tysiąca złotych, i każdy producent mikrofonów jak Rode, Audio Technika czy wspomniany Sennheisner ma w swojej ofercie takie modele. Za typowe Lav'y wpinane w części ubrania zapłacimy od tysiąca złotych w dół. Są to generalnie dość proste urządzenia o trwałej budowie, które spełnią większość oczekiwań i stawianych przed nimi zadań. Jeśli istnieje potrzeba takich realizacji, warto się w nie zaopatrzyć. Dla wielu zadań będą nieodzowną koniecznością.